4/29/2013

#Liam

Nauka, nauka, gdzie nie spojrze to tylko trzeba się uczyć. Kompletnie straciłam czas dla siebie. Nie mam czasu na ćwiczenia, spacery, olałam rodzeństwo... Przydałby się jakiś dzień lub dwa wolnego, żeby wszystko nadrobić. A i jeszcze zapomniałam: brak czasu na pisanie imaginów.! :/ Z wymyślaniem to jeszcze jeszcze bo wieczorem jak się kłade spać to coś tam wymyśle ale żeby napisać... Kompletnie brak czasu! :(






Znowu stała w najmniej zatłoczonym miejscu miasta. O zmroku wszystko wydawało się takie inne. Ale nie rzeka... Tamiza. Ona zawsze pozostanie taka sama. Znowu stała przy murku. Znowu... czyli po raz setny jak nie więcej. Znowu wspominała! Znowu płakała. ...
Całe życie zawaliło jej się w jednej chwili więc co innego miała robić? Taka piękna, młoda i mądra dziewczyna. Kto by pomyślał, że los zgotuje jej takie piekło. Do niedawna było cudownie. Szczęście nie opuszczało jej ani na jeden krok. Miała jego... A teraz? Wszystko się zmieniło. Pustka w jej sercu i strach, paniczny strach przed dalszym życiem nie dają jej spokoju.
Oparta o barierę przeszłości boi się postawić jakikolwiek, nawet najmniejszy krok w przód. Wie, że życie wtedy nie będzie takie zaskakujące jak kiedyś. Zresztą, teraz też nie jest.
Upadła. Nie, nie sama, nie z jej winy. To nie była też twoja wina. Ani twoja i twoja również nie! Nikogo. To tylko życie...Zaskakujące i jak okrutne! Nic już nie da się zmienić. Pozostały szare dni. Tylko szare dni bo niestety słowo realista i optymista nie idzie ze sobą w parze.
Dzień jak każdy inny... Dla niej? Nie. To była kolejna dawka 24 godzin spędzonych w nieopisanej męczarni po stracie tak bliskiej jej sercu osoby. Nie wierzyła w to aby bez niej mogła kiedykolwiek normalnie funkcjonować. Owszem, miała jeszcze wiele osób, które darzyły ją wsparciem i kochały ją za to, że jest. Ale ta miłość... Ona była najgłębsza ze wszystkich.Tyle cudownych dni razem, tyle wspomnień, przeżyć. I, że też musiało się wszystko popsuć. Pustki a wręcz dziury w jej sercu nie dało się już niczym załatać. Ona pozostawała. Bo tylko ta jedna osoba mogła sprawić że wszystko zmieniło by swój bieg i życie znowu nabrałoby sensu, ale... jej już nie ma. I tutaj już nie będzie. Za kilkadziesiąt a co dopiero za kilkaset lat. Nikt nie bedzie pamietał ani nie bedzie znał cudownej, wspaniałej i którą mogła rozerwać tylko smierć miłosci jaką dażyli sie oboje z tych młodych ludzi.
Wspomnienia, które za chwile mogły obrócić się w niepamięć nie dawały spokoju [T.I.]. Ona ciągle myślała. Zadawała sobie pytania. Dlaczego tak się stało a nie inaczej? Czemu oni musieli przez to przechodzić? Czemu nie inni? ... Tysiące a nawet miliony, miliardy pytań i ani do jednego z nich żadnego sensownego wytłumaczenia, które można by było zrozumieć, pojąć i pogodzić się z losem.
Wspomnienia... Bo tylko one pozostały! Te piękne. Te najpiękniejsze. Już nie powrócą.
M. in. ze wspólnych chwil spędzonych razem i w gronie przyjaciół czy rodziny. Pikniki, wakacje, wycieczki, koncerty, potajemne spotkania... Tyle tego do rozpamietywania a serce nadal się kroi. Z każdą następną myślą tak jakby dostaje kolejny cios. Od którego nie może się wybronić. Nikt nie może jej już pomóc. To co pozostało to szkielet... Prawie niezywy wytwór cżłowieka pozostał po niezmiernie marzycielskiej, pełnej optymizmu i cieszącej się życiem dziewczynie! Tylko tyle..! Tak mało. Zupełny wrak człowieka, jeszcze nie odnaleziony, a przecież nie tak trudno było ją dostrzec... Mocno podkrążone oczy świadczyły o tym, że często płakała a wymalowany smutek na twarzy nie zamaskowałby żaden makijaż. Nieperfekcyjnie uczesany kok pochylał się lekko na lewą stronę. Chude nogi i ręce zdawały się tylko być kośćmi.
Chłodny, nocny wiatr muskał jej ciało wywołując na nim tym samym gęsią skórkę. Zimne dłonie kurczowo ściskały obręcz bariery. Dziewczyna nie okazywała żadnych nawet tych dogłębnych uczuć. Stała wpatrując się w tafle wody i odbijające się w niej światło księżyca. Co chwile głośno przełykała śline, po za tym nie wydawała już żadnych innych oznaków życia.
Nie potrzeba było dużo a myśli, a raczej wspomnienia same przychodziły do głowy... Na przykład sprzed kilku lat kiedy to wpadła na chłopaka, który potem okazał się tym jednym jedynym. Kiedy zaczęła spędzać z nim coraz więcej wolnego czasu... A nawet zarywać naukę byle tylko na niego spojrzeć. Był dla niej jak narkotyk a z czasem stawał się przez nią porzadany coraz bardziej i bardziej. Czego także nie można powiedzieć o nim. Oboje pragnęli siebie nawzajem. Usiąść, porozmawiać, poparzeć w oczy. Z czasem głęboka przyjaźć zaczęła się przeobrażać w coś więcej. Zauroczenie. Miłość. To były czasy. Piękne czasy. I mimo, że on musiał wyjeżdżać ciągle w trasy ich miłość kwitła. Niektórzy mówili 'prawdziwa miłość, ona przetrwa wszystko' a inni 'szczeniackie zakochanie... To im jeszcze przejdzie'.  Zdania ludzi na ich temat były podzielone. Ale kto by na nie zwracał uwagę. One byłu drugorzędne. Wręcz nieistotne. Owszem, pare razy zdarzało się jej zapłakać nad kilkoma literami, które wyszły z kompletnie nie znającego się na rzeczy człowieka. Najważniejsze, że te piękne chwile trwały nadal.
I nadszedł też ten dzień. Zupełnie przypadkowo?
Zadzwonił Paul. Pare godzin przed wylotem chłopaków z USA. Nic nie było w tym dziwnego. On zawsze dzwonił. Np. żeby wskazać miejsce gdzie ma czekać na Liama. Odebrała bez większego zdziwienia. Paul miał jak zawsze poważny głos... Próbował coś powiedzieć. Złożyć słowa do kupy i wyrazić sie jasno. Od razu wykryła, ze trudno mu jest to wykonać.
Chyba się nie udawało. Schrzanił to i kazał jej włączyć telewizje po czym sie rozłączył.
[T.I.] posłusznie wykonała polecenie. Wybrała pierwszy lepszy kanał na którym mogli mówić coś o chłopakach, bo przewidywała, że to o nich właśnie chodzi.
Wszędzie porozbijane samochody, krew, pisk... Wokół tego wszystkiego biegają ratownicy. I wtedy jest zbliżenie na kilka twarzy. Niall, Liam, Harry, Zayn, i Lou leżą koło siebie. Nieruchomo, cali we krwi.
Dziewczynie zaczyna krecić się w głowie. Nie wytrzymuje napięcia jakie odbiera właśnie jej mózg. Bezwładnie opada na podłogę.
Budzi sie dopiero pod wpływem jakiegoś szarpnięcia. Powoli otwiera oczy a przed sobą widzi twarz blondynki. Perrie... Ona cała zapłakana pochyla się na d przyjaciółką. Podnosi ją. [T.I.] patrzy na wyłaczony telewizor. Wszystko powoli zaczyna powracać...
To jedno z jej najstraszniejszych wspomnień. Utrata kogoś tak bliskiego sprawia naprawde wielki ból i odciska ślad, głeboki ślad w sercu. Wydaje się by mogło, że nie da sie z tym żyć. Życie nie ma sensu. Owszem. Ale odwracając drugą stronę medalu. Nie można odebrać sobie samemu tak pięknego daru. Jeżeli jest się silnym i wierzy się w to, wszystko jest możliwe. Można z tym żyć. Przez kilka pierwszych lat jest ciężko. Później człowiek przyzwyczaja się do tragedi jaka go spotkała. Warto też wyciągnąć z tego wnioski. Przestudiować jeszcze raz wszytskie te wydarzenia. Może coś da sie jeszcze zrobić aby odmienisz szare życie? Napewno! Prawdziwa miłość pozostaje na zawsze. Ona nie umiera... Nawet gdy jedna z kochających się osób już nie żyje...



Ostatnie linijki- normalnie jak kazanie hahahahah.

Kilka zmian:
1. tytuł posta to już nie 'imagin' tylko imie konkretnej osoby z którą jest. Dlaczego? Moze Wam to nie zmnienia nic ale jak ja patrze w archiwum to wiem od razu jaki był ostatni a tak musiałam wchodzić i zanim to się wszystko załadowało to chwile zeszło! :)
2. Wiga to moje pseudo wymyślone przed kilkoma latami przez przyjaciółkę... Dotąd jakoś podpisywałam się nim i wgl... Teraz już mi się znudziło :D Może w sql ono jakoś jeszcze przetrwa ale tutaj od tego posta będę się podpisywać jako Madeline (Magdalena) Zaczyna m sie podobać moje imie! :)




Wiga
Madeline



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Napisz co o tym myślisz :))