6/27/2013

#Niall cz II

Czy wy widzicie to co ja ?? Nie no to jest piękne... !! Kocham <3
Paczać wyżej. Pamiętacie? Nasi duzi chłopcy kiedyś jeszcze nie wiedzieli, że tyle pięknego w życiu się zdarzy .
Nie no ja rycze no! :*




Obudziły mnie ciepłe promienie słonka oblewające moje ciało. Kąłdra jak zawsze leżała sponiewierana na podłodze. I chodziaż nie wiedziałam jakim cudem się tam znalazła, dziękowałam za to, że przynajmniej ja jestem cała i w przyzwoitym jak na tę porę miejscu.
Łóżeczko było tak wygodne i jednocześnie miłe jak nikt inny. Pod żadnym pozorem nie pozwalało mi odejść. I jak tu nie odmówić ? Obróciłam się na drugi bok i próbowałam się jeszcze chwile zdrzemnąć. Na nic moje strania. Nawet liczenie baranów nie pomagało, chodziaż jak wiadomo ono jeszcze nikogo nie ukołysało.
Od niechcenia wstałam udając się do kuchni. Nalałam zimnego soku do szklanki i wypiłam go duszkiem opierając się o blat mebli kuchennych. Chciąc czy nie chcąc poszłam do garderoby wybrać zestaw na dzisiejszy dzień. Szczerze to nawet nie wiedziałam jeszcze jak spędzę ... albo nie już wiem... To będzie kolejny dzień z serii nudzenie się... ! Nie, nie, nie. A może zakupy ? Tak, to mogło być lepszym wariantem do wyboru.
Po zjedzeniu śniadania i spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy do torby wyszłam na miasto. Powoli kierowałam się w strone Oxford Street która przecież słynęła z wielu sklepów. Oczywiście wybrałam tę dłuższą drogę omijając szerokim łukiem miejsce w której rozegrało się nieprzyjemne zdarzenie zaledwie tydzień temu.
Do tej pory taż nie spotkałam więcej Nialla, któremu to byłam winna dużą przysługę. Miałam nadzieję, że chodziaż przyjdzie na chwilę. Jednak się myliłam... I to bardzo. Właściwie to w ogóle go nie znałam. Było jednak coś co ludzie nazywają nadzieją. I mówią też że umiera ona ostatnia. A więc tak. Miałam jeszcze nadzieję.
Spacerując ulicą i oglądając się za ulubionymi sklepami mijałam wielu ludzi. Niektórzy już po skończonych zakupach z kilkoma reklamówkami w ręce a niektórzy dopiero tak jak ja zaczynali 'polowanie' na rzeczy.
Nic ciekawego ja dotąd na wystawach sklepowych nie przyciągało mojej uwagi.
Szkłam wolnym marszem wpatrując sie raz przed siebie i raz w szyby sklepowe. Moją uwagę wreszcie przyciągnął jedynie mały sklepik jubilerski... Już od dawna myślałam o zakupie nowej biżuterii. Bez zastanowienia podeszłam do drzwi i złapałam za klamkę.
W tym też czasie ktoś z wewnątrz mocno popchnął drzwi które zatrzymały się na moim czole lekko odpychając mnie w tył na jakiegoś przechodnia.
-Nic ci nie jest- zawołal młody chłopak podchodząc do mnie i łapiąc mnie za rękę. Podnosząc głowę syknęłam z bólu a patrząc na niego rozpoznałam ... Nialla. Chłopak energicznym ruchem objął mnie ramieniem tym samym przyciągając do siebie. Przeprosił i pomasował bolące miejsce
-Chodź na ławkę- powiedział i pociągnął mnie w stronę pobliskiej lodziarni.
Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików. Niall z uśmiechem wpatrywał sie we mnie. Mi jednak nie było w humororze. Trzymając się za czoło próbowałam rozmasować wielkiego sińca.Straciłam też nawet ochotę na lody, które Niall mi zaproponował.
-Raz cię ratuje, raz chce zabić- zaśmiał się kiedy wrócił z dwoma porcjami lodów.
Mimowolnie odwzajemnilam uśmiech i obróciłam głowę w stronę ulicy przypominając sobie o nieskończonych zakupach. Chiałam przeprosić chłopaka i oddejść do przerwanej czynności...ale.. no właśnie. Przez ostatni czas nie mogłam doczekać się spotkania z nim a teraz chce odejść. To nie miało żadnego sensu.
Siedziałam w ciszy kończąc konsumowanie. Przede mną Niall też się nie odzywał. Siedział zapatrzony w jeden punkt. Widać, że nad czymś myślał...A nawet bił się z myślami. Podniósł wzrok na mnie a nasze oczy spotkały się pierwszy raz dzisiaj. Nic dziwnego nie było w tych pięknych teńczówkach. Wyrażały tylko smutek i troche nadzieji.

Wróciłam do domu około południa. Po szybkim i dosyć dobrym obiedzie w barze pożegnałam się z Niallem i ruszyłam w swoją stronę. Nie przejmowałam się już wielkim guzem na czole chodziaż pewnie w tej atmosferze jaką dawał chłopak zapomniałam o porannym incydeńcie. Stojąc pod drzwiami wysiągnęłam lekko zabrudzoną kartekczkę której róg wystawał spod wycieraczki. Z zaciekawieniem przeczytałam koślawe litery które na niej wydniały

'... zginiesz nim poznasz prawde! ...'




Spotkanie, zakochanie, pocaunek... - to są trzy rzeczy które możecie znaleźć w typowym imaginie... Robi się nudne prawda?.. Dlatego postanowiłam spróbować czegoś zupełnie innego :**

Kolejna sprawa -komentarze.. Dopóki się nie zmobilizujecie doputy będę was o to 'ścigać' .
Mam teraz dużo czasu. A imaginy pojawiają się tak rzadko. No przepraszam bardzo ale jak sie widzi, że nikt nie chce skomentować to i się pisać odechciewa... Wyświetlenia idą w górę a komentarzy brak :( Po za tym nie mówie Wam żebyście wyrazili jakąś dłuższą wypowiedz bo wiem że może czasem goni was czas ale może takie jedno dwa słowa:
'ciekawy post', 'fajnie, zaciekawiłaś mnie' albo po prostu 'dziękuje' za to, że poświęciłaś swój czas żeby coś dodać ? Trudne? Myślę, że nie

Po za tym chciałabym Was serdecznie zaprosić na bloga przyjaciółki :) Zaczęła w takmtym roku i nie skończyła z powodu braku czytelników. Nie pozwólcie jej tego zakończyć po raz kolejny.. Komentujcie też:
http://newlife-newlove-inlondon.blogspot.com/





Madeline :***

2 komentarze:

  1. Mam nadzieję, że napiszesz kolejną część! :) Bardzo fajnie, nawet dobrze, że to inny imagin niż taki zwyczajny :)

    OdpowiedzUsuń

Napisz co o tym myślisz :))