3/25/2013

imagin

Powracam... Nic dodać nic ująć czas mija nieubłagalnie a ja nie moge go zatrzymać. Za niedługo wakacje. Jedyne pocieszenie w  tej sprawie! <3 W szkole dobrze, w domu też... Ale co ja Was będę zanudzać. Przejdźmy do konkretów bo i tak czekacie na imagin dosyć długo.



Louis

Drogi pamiętniku,
Dokładnie to nie mam pojęcia dlaczego Cię założyłam. Może wpływ na to mają wydarzenia, które dzieją się ostatnio?... Nie wiem. Naprawde nie wiem.
Mój pierwszy wpis.
Wreszcie zebrałam wszystkie swoje emocje i siły aby opisać co ostatnio się działo. Wszystko nie jest dla mnie łatwe. Wręcz przeciwnie, przeżywam to w okropny sposób nie mogąc nadal uwierzyć w to co sie stało.
Był poniedziałek... Piękny , słoneczny dzień. Do szkoły szłam na drugą lekcje. Wolnym krokiem mijałam przecznice aby dojść w znienawidzone miejsce - Właściwie to sama nie wiem dlaczego użyłam tego określenia... Wracając do tematu:
Gdy byłam już na parkingu szkolnym w pewnym momencie poczułam gwałtowne szarpnięcie w przeciwną mi stronę. Już wtedy wiedziałam czago mogłam się spodziewać. Silne, męskie dłonie pociągnęły mnie do ich właściciela tym samym złączając nasze ciała w ... uścisku! Chłopak położył głowę na moim barku i zaczął obracać mną wokół własnej osi.
I tak było co dzień. Okropnie lubiałam przebywać w jego toworzastwie mimo, że był on jednym z moich adoratorów. A ilu ich było? Na obecną chwilę nie jestem w stanie nawet przybliżyć tej liczby... Prawdą było to, że pół szkoły kochało się w zwykłej, może troche pięknej dziewczynie czyli mnie! I takie to już życie wiodłam przez dobre dwa lata.
Wracając do Louisa. Miły, dobry chłopak, który chyba najbardziej otwarcie mówił to co czuł i najwięcej czasu ze mną spędzał. I tu rodzi się pytanie: dlaczego nie dałam mu szansy? A odpowiedz: Bo nie??
Nie. To chyba wina mojego za dobrego serducha któremu żal jest reszty starajacych się o moje wzgędy...
W każdym bądź razie nie chciałam wiązać się z żadnym facetem czego oni nie rozumieli. Z Lou spedzałam prawie każde popołudnie: kino, piknik, wyjazd za miasto. Wspaniałe chwile. 

Nadszedł czwartek, poszłam na wagarach. Pierwsze w życiu wagary z Tomlinsonem oczywiście bo niby z kim innym? Musze przyznać było świetnie. Raz w tygodniu poczułam się wolna, nie miałam żadnych obowiązków i ogólnie było fajnie. Na razie.
Tego samego dnia wieczorem analizowałam wszystkie chwile z dnia co miałam w zwyczaju od jakiegoś już czasu. Tym razem myślali poszłam w głąb. Daleko dwa lata wstecz. Przypomniałam sobie chyba wszystkie chwile z moim dobrym przyjacielem. I wtedy też doszłam do pewnego wniosku. Nie mogłam zwlekać z jego realizacją. Musiałam powiedzielić się wszystkim z chłopakiem. Najstosowniejszą a zaraziem najbliższą chwilą było spotkanie w szkole.
Nastepny dzień. Piątek. Najkoszmarniejszy dzień jaki dano mi przeżyć w życiu. Szłam do szkoły. Jakby nigdy nic. Tylko teraz wszystko wokół mnie znajdujące się było takie dziwne.. Szare. Lou nie przyszedł na parking. Weszłam sama do szkoły. Od razu jak na komendę wszystkie wzroki skierowane zostały na mnie. Nie było to żadną nowością ale teraz te spojrzenia przedstawiały coś zupełnie innego jak zauroczenie czy ekscytacje. Coś w stylu bólu, współczucia, smutku. Nie przejmując się niczym weszłam na piętro i udałam sie pod klasopracownie fizyczną. Tam dopiero czekała na mnie niespodzianka. Wszystkie dziewczyny stały w jedej grupie... Płakały. Chłopcy po drugiej stronie. Nic nie mówili. Błądzili chyba gdzieś w swoich myślach nie kontaktując tym samym z światem rzeczywistym. Po moim ciele przeszedł dreszcz. Podeszłam do koleżanek, Zapytałam i dowiedziałm się okrutnej prawdy.
Louis po odprowadzeniu mnie pod dom wracał do siebie. Przechodził przez ulicę... Wraz z innym tłumem... Potrącił go samochód... zginął na miejcu... I że też on. ! przecież było tam tyle ludzi! Dlaczego właściwie on?
Ryczałam... jak głupia, nie mogąc uspokoić emocji. Do dziś nie czuje się jeszcze na siłach aby o tym wszystkim normalnie rozmawiać. Dziwne jest to, że pisze o tym z zupełnym spokojem. Bez większych trudów. Tak po prostu! Od siebie. Może już nie jestem zwykłym człowiekiem? Zmieniłam się? Nie ma mnie? ... Dziwne myśli...
Sama obwiniam sienie za to co sie stało chodziaż wszyscy mówią mi, że to nie jest moja wina. Mimo wszystko ja wiem swoje w tej sprawie i nie jestem w stanie zaprzeczyć wszystkiemu.
I pomyśleć że jeszcze tyle wspaniałych chwil mogłam z nim przeżyć. Wspaniałe dni. Wspaniałe lata. Nic. Nic już nie powróci. Nic już nie będzie takie samo. Bez niego całe moje życie nie ma sensu. To dla niego żyłam. Teraz tak jakbym też umarłam. A jednak jestem... Inna! 
Wiem tylko jedno: Lou już wie co chwiłam mu powiedzieć. Jest przy mnie, czuje jego obeność. Bardzo mocno. Tak samo jak mocno go kocham...

                                                                                                 01.06.2009r. -Londyn 




Zawaliłam.. Widze to. Czytam to! Koniec. Fatalny. Porażka. Kolejna z rzędu!
Może nie powinnam brać się za imaginy które nie wyrażają mojego nastroju? Zdecydownie tak!
Wiga jest wesoła. Dzisiaj. Wyjątkowo. ! To trzeba gdzieś zapisać. Może nie jestem wesoła tyle co podjarana? Tak, to dobre słowo. Najprawdopodobniej jutro jade do fryzjera zgolić bok... Za kilka dni zamawiam rozpychacz i nowy kolczyk do Smiley'a!! Wy nie wiecie jak ja się ciesze! Moje najmniejsze marzenia zaczynają się spełniać!!

Wiga




1 komentarz:

Napisz co o tym myślisz :))